Gruzja chodzi mi po głowie nie od dziś. Te dzikie góry, piękna przyroda, pyszne jedzenie i oderwanie od codzienności. Ach!!
Gdy listopad w kalendarzu i opadły liście
Gdy cały dzień jest pochmurno i mglisto, i dżdżyście
Gdy dzień ledwo co się zacznie, do snu się szykuje
Gdy każdy opatulony drogami się snuje
I gdy tak każdy w codzienność do reszty się wtopi
A za oknem ciągle tylko deszcz kropi i kropi
No więc będąc tymczasowo w mentalnym bezruchu
Chcąc znaleźć coś co podniesie człowieka na duchu
Planuję, że wezmę plecak i ruszę przed siebie
Znajdę nareszcie to miejsce gdzie będzie jak w niebie
I nagle w głowie mam pomysł – do Gruzji wyprawa
Sama myśl o tym pobudza lepiej niźli kawa
Wędrować ciągle po górach których są tam masy
Z plecakiem wciąż pokonywać malownicze trasy
Kąpać się tylko w jeziorach i sypiać w namiocie
Nazbierać wrażeń i wspomnień niebywałe krocie
Za dnia pojeździć tam konno i czuć wiatr we włosach
I chodzić boso po trawie gdy poranna rosa
Niejedno zjeść Chaczapuri, spróbować chinkali
Widząc przepiękną przyrodę blisko i w oddali
Stare miasteczka są piękne, wioski urokliwe
Wszystko tam jest takie szczere i takie prawdziwe
A wieczorem gdzieś usiąść przy zachodzie słońca
I posłuchać opowieści, po prostu, bez końca
I wypić to najsmaczniejsze bo gruzińskie wino.
Ten seans świateł i cieni, bez biletu kino
Wziąć udział we wspólnych suprach i słynnych toastach
Zostawić tam gdzieś za sobą hałaśliwe miasta
Taka Gruzja się marzy
Taka Gruzję widzę w wyobraźni z wypiekami na twarzy
Potrzebuję tej wyprawy jak rośliny słońca
Marzyć o tym mogę bez końca
Wiem, że nie skończy się na marzeniach
Bo przecież jest tam tyle do zobaczenia