Francois jest świadkiem historycznych przemian na tle politycznym, społecznym i religijnym wpływających na jego pracę na francuskiej uczelni.
Francois – dekadencki bohater
Książka została wydana w 2015 roku, a akcja powieści dzieje się, co ciekawe, w 2022 roku. Poznajemy Francois’a, profesora literatury na jednej z paryskich uczelni. Francois jest w średnim wieku, raczej zbliża się do emerytury. Nie interesuje się polityką i sprawami bieżącymi. Jego dekadencki charakter widoczny jest na każdym kroku, zarówno w sposobach spędzania czasu jak i relacjach z ludźmi.
Francois nie jest związany emocjonalnie ze swoim krajem. „Właściwie to całą Francję znałem dość słabo. […] Po czym przeniosłem się do Paryża i nigdy stąd nie ruszałem, tak więc nie miałem okazji zwiedzić kraju, którego przynajmniej teoretycznie byłem obywatelem”. Obserwuje zmiany jakby z zewnątrz. „Noc zapadła nad placem, ostatni turyści dawno już sobie poszli, nieliczne latarnie rzucały mdłe światło na stopnie areny Lutecji. Rzymianie tuż przed upadkiem imperium bez wątpienia też sądzili, że ich cywilizacja będzie trwać wiecznie, czy oni również popełnili samobójstwo?”.
Umyka jego uwadze to, co właśnie się dzieje w jego kraju. A starcia politycznych partii są wyjątkowo medialne. W ich efekcie na prowadzenie wysuwa się partia muzułmańska, a wybory prezydenckie wygrywa ich kandydat. Do czasu wyborów sytuacja zmienia się na tyle powoli, że społeczeństwo wydaje się być tym uśpione, tak jak właśnie Francois. Jednak jego spokojny, jednostajny i w miarę poukładany świat zaczyna się niebezpiecznie walić. Okazuje się, że wzmacniający się z każdym krokiem muzułmanie planują rozpocząć wdrażanie swoich zmian właśnie na uczelniach.
Ci, którzy są skłonni współpracować, zyskują ogromne „korzyści”. Choć okazuje się, że to subiektywne, to samo nie musi oznaczać korzyści dla różnych osób. Z kolei ci, którzy nie chcą współpracować, otrzymują pieniądze za milczenie – taki dochód gwarantowany. Którą stronę wybierze główny bohater i czy wszystko z pewnością jest takie czarno-białe?
Rozpad społeczeństwa i niemoc
„Uległość” to podsumowanie rozpadu społeczeństwa, któremu brakuje spoiwa. Edukacja, nauka i literatura to podstawy funkcjonowania każdej cywilizacji. Zderzenie różnych cywilizacji nieuchronnie prowadzi do tego, że ta mocniejsza z nich, oparta na czymś bardziej trwałym, przynajmniej pozornie, ma większe szanse na zdominowanie tej drugiej. Autor pokazuje, że wpływy muzułmańskie wchodzą w Europę Zachodnią, tu akurat podaje przykład Francji, niczym nóż w masło.
Autor podkreśla moc mediów i jednostek zestawiając to jednocześnie z niemocą ogólną, ciężką do zdefiniowania i jeszcze cięższą do wyplenienia. „[…] Najwredniejsi, najbardziej agresywni dziennikarze w obecności Mohammeda Ben Abbesa zachowują się jak zahipnotyzowani, uśpieni jego wymową. A przecież są pytania, które mogłyby być dla niego niewygodne. […] A w chwili, gdy konferencja dobiegła końca, zrozumiałem, że doszedłem dokładnie do takiego stanu, do jakiego chciał mnie doprowadzić kandydat muzułmański: do ogólnego zwątpienia, do poczucia, że nie ma powodu do niepokoju, bo nie dzieje się nic nowego„. Autor tę niemoc często porównuje do uśpienia, do niechęci do wojny, do „powolnego gotowania żaby”.
Czy tytuł powieści jest przewrotny, czy może jednak Francois’a cechuje uległość? Czy można jedno oddzielić od drugiego? Co jest dobre, a co złe?
Podsumowanie
Przeczytałam wcześniej „Serotoninę” i jestem w trakcie lektury „Cząstek elementarnych”. Autor trafnie rozpoznaje problemy i bolączki krajów zachodnich i z pomysłem wplata to w fabułę swoich powieści. Jednak to właśnie „Uległość” najbardziej wpasowała się w moje zainteresowania i wyobrażenia o współczesnym świecie. Nie jestem fanka języka stosowanego przez Houllebecq’a, ale dostrzegam inne walory powieści, które do mnie przemawiają.
Houllebecq ma zwyczaj przedstawiania w swoich powieściach mężczyzn jako jednostki zagubione w codzienności, bez emocji, zainteresowań, chęci do życia. Kobiety są z kolei zbyt często traktowane powierzchownie i przedmiotowo. Domyślam się, że może to zniechęcać, przyznam się, że moim zdaniem było to momentami zbytnie wypaczenie społeczeństwa. Jednak Autor ma przekonujący dar wydobywania społecznych problemów i przemian na światło dzienne. I nawet jeśli często są one oczywiste, to jednak ich przedstawienie nie jest nużące i oczywiste.
Zdaję sobie sprawę, że aktualna sytuacja geopolityczna nie napawa optymizmem i być może „lepiej” byłoby sięgnąć po przyjemniejszą lekturę, lub literaturę pozwalającą zaznajomić się ze wschodnią częścią świata. Być może. Jednak gdyby ktoś potrzebował bardzo dobrej powieści z nutką polityki i religii w tle to polecam „Uległość”, oczywiście jako lekturę, a nie stan umysłu. Powieść warto przeczytać niezależnie od wewnętrznych przekonań i poglądów.