Oriana Fallaci postanowiła, że nikt nie napisze lepiej od niej jej własnej biografii. Tylko ona sama może napisać swoją własną historię.
Lubię Autorów, którzy nie zmuszają czytelników do myślenia w ten sam sposób, co oni. Są też Osoby, które darzę szacunkiem nawet wtedy, gdy się z nimi nie zgadzam. Wychodzę z założenia, że nawet jeśli jestem innego zdania, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tę osobę wysłuchać, bądź przeczytać jej słowa. Kto wie, może na mnie wpłyną, a może nie. Nie traktuję tego jako czegoś w rodzaju konieczności. Dopóki nie narusza to mojej strefy przekonań i własnych opinii, to uważam za słuszne, by czytać czy słuchać inteligentnie zebrane słowa, nawet schodzące zbyt w lewo lub prawo od własnych przekonań. Usłyszałam kiedyś, że umiejętność przekazania swojego własnego zdania w sposób nieinwazyjny to sztuka i rodzaj osobistej inteligencji i w pełni zgadzam się z tymi słowami. I moim zdaniem Oriana Fallaci właśnie taką inteligencję ma.
To prawda, że ani pisarze, ani dziennikarze nie uciekną od subiektywizmu, bo nie da rady od niego uciec. To byłoby zbyt idealistyczne. Przecież zaczynając od wyboru tematu, przechodząc przez sposób przedstawienia informacji, na efektach w postaci programu, artykułu czy książki kończąc. Gdzie tu jest miejsce na obiektywizm? Fallaci nie unika swoich poglądów w żadnej ze znanych mi książek i mi to odpowiada. Jej książki są pełne subiektywizmu, ona sama nigdy go nie odrzuca. „Nienawidzę obiektywności […], nie wierzę w obiektywność. Wierzę w to, co widzę, w to, co czuję, w to, czego doświadczam.”
W „Tylko ja mogę napisać swoją historię” Fallaci postanowiła podsumować swoje życie, na swój własny, subiektywny sposób. W pozycji pojawia się wiele odniesień do najróżniejszych etapów życia i samej kariery Autorki. Nie będę powtarzać wątków, które już opisałam przy tworzeniu wpisów o innych książkach Fallaci: dotychczas powstały już cztery wpisy na Jej temat, ten jest piąty! Jednak trafiłam na kilka wątków, które dotychczas były potraktowane zbyt ogólnikowo, a moim zdaniem są warte uwagi.
Wolność & miłość
W dotychczas przeczytanych przeze mnie pozycjach Fallaci, Autorka wspominała o Aleksandrosie Panagulisie, jej największej miłości. Jednak dopiero tutaj trafiłam na o wiele większą ilość przemyśleń na temat Alekosa, które w końcu skłoniły mnie do przeszukania internetu na jego temat.
Oriana poznała Aleksandrosa w dość niecodziennych okolicznościach. Jako dziennikarka miała przeprowadzić z nim wywiad. Aleksandros był założycielem organizacji Grecki Ruch Oporu i sprzeciwiał się reżimowi, który w latach 60-tych panował w Grecji. Został skazany na śmierć za próbę zamachu na urzędującego premiera (a później prezydenta) Jeoriosa Papadopulosa – człowieka z wojskową przeszłością, który podczas II wojny światowej kolaborował z Niemcami. Na szczęście została mu udzielona amnestia i Oriana mogła z nim porozmawiać.
Było to prawdopodobnie najmniej romantyczne spotkanie z możliwych (chociaż mające potencjał filmowy), jednak uznałabym, że takie w stylu Oriany Fallaci. Szybko okazało się, że podobieństwa charakterów Oriany i Alekosa były niebywałe. Oriana opisywała chociażby ich nastawienie do wolności i małżeństwa.
„Na przykład oboje mieliśmy obsesję wolności. Nie tylko wolności politycznej, co oczywiste, lecz także wolności indywidualnej. A nic tak nie zagraża wolności indywidualnej jak miłość. I faktycznie początkowo oboje bardzo się baliśmy naszej miłości. On nazywał ją kotwicą, a ja kulą u nogi. Ale tym, co zabija wolność indywidualną, jest małżeństwo. I tak awersja, którą oboje czuliśmy do małżeństwa, pomogła nam przezwyciężyć strach przed miłością, kotwicą, kulą u nogi. […]”
Byli dla siebie bardzo bliscy, ale jednocześnie dawali sobie przestrzeń, by móc funkcjonować. On większość czasu spędzał w Grecji, z kolei ona we Włoszech. Ich prace wymagały częstych podróży. Alekos był zaangażowany w działalność polityczną, z kolei Oriana w pracę dziennikarki. Obydwa zawody wymagają jak, mało który, kontaktu z ludźmi. A jednak „[…]także Alekos był samotnym człowiekiem, który lubił samotność. Nasze spotkanie było spotkaniem dwóch samotności. Naturalnie mówię o samotności duszy. To ona czyniła z nas braci. I wielkość naszej miłości polegała właśnie na tym: na byciu braćmi, wspólnikami […]”.
Niestety Alekos zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, w niezbadanym i tajemniczym wypadku samochodowym. Doczytałam w internecie, że w uroczystości podczas jego pogrzebu wzięło udział około miliona Greków. Był dla nich wszystkich symbolem wolności i takim właśnie zapamiętała go Oriana. Jego życie opisała w książce Un Uomo, która znajduje się na mojej liście książek do przeczytania.
Dziennikarka & pisarka
Fallaci przyznaje, że już we wczesnej młodości chciała pisać książki, ale była do tego skutecznie zniechęcana. „Dziennikarstwo było kompromisem, ponieważ można je uprawiać także w młodości i będąc biednym”.
„[…] Dziennikarstwo stało się moim zawodem i nauczyłam się je lubić. Wręcz się w nim zakochałam, ponieważ dziennikarstwo ma też aspekt przygodowy, którego nie ma w pracy pisarza. A ja lubię przygody, nie potrafię się oprzeć, kiedy czuję zew przygody. Przygoda jest ryzykiem i tajemnicą, a to są dwa najbardziej fascynujące składniki życia.”
To właśnie dziennikarstwo dało jej popularność, ogromne doświadczenie i pole do przemyśleń, które skutecznie wykorzystała w swoich książkach. Obecnie Oriana jest znana głównie z reportaży i wywiadów. Jednak to właśnie powieść jej zdaniem „pozwala dać szerszą prawdę”, „nie pisze się jej z rękami w kajdanach”, a „z poczuciem wolności wymyślania”. Mówi wprost: „Jestem pisarzem ukradzionym dziennikarstwu”.
Podczas rozwijania swojej kariery Oriana niejednokrotnie przyznawała, że traktowała książki jak swoje własne dzieci. Podczas pisania poświęcała im cały swój czas często płacąc za to problemami zdrowotnymi i utratą czasu na inne sprawy. Pomimo, że to głównie powieści były jej miłością, to sprawy codzienne niejednokrotnie ją od tego odciągały. Chociażby pamiętny 11 września i zawalenie się wież World Trade Center. Oriana pisała wtedy inną książkę, jednak wiedziona tragizmem sytuacji i zmagnetyzowana historią dziejącą się na jej oczach (nie tylko w telewizji, gdyż Oriana była wtedy w Nowym Jorku) sięgnęła po maszynę do pisania i zrobiła to, co umie najlepiej: czyli pisała. Planowała napisać artykuł, jednak skończyło się na dwóch książkach. Myśli, które zbierała w głowie, wylały się na papier i zamieniły w jedne z najgłośniejszych współczesnych książek: „Wściekłość i duma” oraz „Siła Rozumu” – wpis o tych pozycjach znajduje się tutaj.
Religia & wiara
Wspomina też o religii, która miała duże znaczenie w jej życiu. Choć uważała się za chrześcijankę-ateistkę, nie negowała wszystkiego co związane z religią. Przyznała na przykład, że w chrześcijaństwie podoba jej się „idea Życia Wiecznego”, sama tego „możliwość”, i że jest to religia życia. Podkreśla, pewnie ze względu na jej karierę pisarską, że „[…] największą podłością w stosunku do Człowieka nie było wygnanie z Raju, który prawdopodobnie był bardzo nudnym miejscem. Największą podłością było narzucenie mu wieży Babel, czyli różnych języków”.
Wojna
Od małego była w pewnym sensie przyzwyczajona do wojny. Jej ojciec działał we włoskim ruchu oporu podczas drugiej wojny światowej. I właśnie wtedy mała Oriana została zaangażowana do pomocy. Przewoziła dziecięcym rowerkiem informacje dla partyzantów niczym najlepsza łączniczka.
Później, już w dorosłym życiu, Fallaci była korespondentką podczas wielu tragedii dziejących się na świecie. Była między innymi w Wietnamie, podczas protestów w Meksyku i na Bliskim Wschodzie. Widziała wiele i wiele przeżyła. W Meksyku została postrzelona, a w każdym miejscu, gdzie była, widziała mnóstwo potworności i niesprawiedliwości.
Mając tak ogromne doświadczenie w tym temacie, bez wahania twierdziła, że „wojna jest dzieciobójstwem odroczonym o dwadzieścia lat”.
Podsumowanie
„Tylko ja mogę napisać swoją historię” to pozycja zarówno dobra dla tych, którzy znają twórczość Fallaci i kojarzą wspominane co rusz tytuły, ale też dla tych, którzy dopiero chcieliby zacząć przygodę z jej książkami.
Na pewno moja przygoda z twórczością Fallaci się nie zakończyła. Nawet jeśli przeczytam wszystko, co napisała, to chętnie wrócę ponownie do jej pozycji, jak zresztą raz po raz czynię. Są one na tyle pięknie napisane i często ponadczasowe, że nigdy mi się nie znudzą.
„Prawdziwa czysta wolność istnieje tylko w marzeniach. Wolność jest marzeniem. Goniąc za tym marzeniem, żeby złapać przynajmniej jego cień, zmaterializować przynajmniej jego odblask, człowiek walczy, cierpi i umiera. Ale biada temu, kto za tym marzeniem nie goni, ustaje w pościgu, rezygnuje z niego, myśląc, że próżno jest gonić za czymś, co nie istnieje. Bez tego marzenia gasną nawet inteligencja oraz zdolność tworzenia i rozróżniania dobra od zła, piękna od brzydoty. A słowo „godność” traci wszelkie znaczenie, życie sprowadza się do logicznego procesu fizycznego, powiązanego z nim samym: jeść, pić, spać, płodzić, umierać”.