Leemet z niepokojem patrzy na niekontrolowane przemiany napędzane rozwojem i niewłaściwie rozumianą religią, gdy okolice pustoszeją, a obce wpływy stają się coraz silniejsze.
Autor, Andrus Kivirahk, w malowniczy i obrazowy sposób opisuje świat z północy Europy. Estoński pisarz w ciekawy sposób przedstawił swoją interpretację podboju, a przede wszystkim chrystianizacji ludów z Północy – z perspektywy przerażonego zmianami chłopca żyjącego w lesie wraz ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Z jego punktu widzenia chrześcijaństwo i rozwój nie są błogosławieństwem, a stają się raczej przekleństwem.
Wężowa mowa w lesie
Podzielony świat, w dużym uproszczeniu, składa się z dwóch grup: mieszkańców lasu i ludzi żyjących poza nim. Zacznijmy od lasu, jako że jest to miejsce, od którego wszystko się zaczęło. Ten mityczny wręcz las to miejsce wyjątkowo przyjazne i przytulne, to w nim od zawsze, z pokolenia na pokolenie, żyją w nim jedni z ostatnich ludzi – pozostali przenieśli się do wioski lub wymarli.
Jednak w lesie wciąż można znaleźć ludzi. Poznajemy Leemeta, który tu mieszka z mamą i siostrą, jego przyjaciółkę i jej rodziców. Z kolei inny mieszkaniec lasu, Memed, jest jednym z ostatnich przedstawicieli pokolenia, które pamięta wojnę. To były czasy, gdy las był pełen ludzi, a Północny Gad przybył z pomocą i pomógł im wygrać. Jednak to tajemnicze stworzenie po zakończonej walce zapadło w sen, a wybudzić je może tylko wężowy syk dziesięciu tysięcy mężczyzn. Jednak społeczność leśna nie jest już aż tak duża, by móc to wykonać. Czy istnieje jakiś inny sposób by wybudzić Północnego Gada?
W lesie jest sporo zwierząt. Poznajemy niedźwiedzie, wilki, węże i wiele innych stworzeń, które w tamtych czasach były traktowane przez ludzi z lasu jak przyjaciele, a z kolei przez ludzi ze wsi były uznawane za największe zagrożenie. Dzięki temu, że ludzie posiadali niezwykły dar – znajomość wężowej mowy – mogli porozumieć się z nimi, gdyż jest to uniwersalny i ponadgatunkowy język
Jednak to tylko ludzie z lasu nadal pielęgnowali tę umiejętność porozumiewania się wężową mową, gdy z kolei ludzie z wioski dawno o niej zapomnieli.
Zagrożenia dla ludzi z lasu
Dla ludzi z lasu nie istnieją naturalni wrogowie. Niestety pomimo tego i tak dosięgają ich najróżniejsze problemy, które zarówno pojawiają się wewnątrz ich społeczeństwa, jak i przychodzą z zewnątrz.
W lesie bowiem panuje szaman, ślepo zapatrzony w wierzenia i tradycję przodków. Nie dostrzega on, że las się wyludnia i trzeba zachęcać ludzi do pozostania, a tych, którzy pozostali, jednoczyć we wspólnych wierzeniach. Jednak szaman jawi się jako czlowiek z klapkami na oczach, który nie dostrzega zmian na świecie i który coraz bardziej dziwaczeje stając się niebezpiecznym dla innych ze względu na swoje pomysły i wciąż tlący się autorytet.
Z kolei największym zewnętrznym zagrożeniem dla lasu jest szeroko pojęty postępujący rozwój z chrystianizacją na czele. I to właśnie ten rozwój nakazuje ludziom wyrwać się z ich ukochanego lasu i iść do wioski. Założyć codzienne jarzmo na plecy i pracować w polu zgiętym w pół. To rozwój nakazuje im wyrzeczenie się własnych przekonań, tradycji i zdolności w imię tych nowych i obcych. Rozwój pochłania ich całkowicie kierując myśli, słowa i czyny w jedną stronę, określoną nie przez nich samych – budowanie nowego świata. A w tym nowym świecie nie ma miejsca na ludzi z lasu.
Jednak życie w wiosce jawi się jako objawienie dla coraz większej masy ludzi z lasu. Jednak tak właściwie to dlaczego ludzie opuszczają las? Czy potrzeba pójścia dalej? Ciekawość? A może kompleksy w stosunku do ludzi ze wsi? Albo brak perspektyw?
Kasty w wiosce
Społeczeństwo poza lasem składa się z trzech grup. Mamy duchowieństwo i członków chóru. Drugą grupą jest rycerstwo podbijające nowe tereny i regularnie paradujące przez wioski. Jednak największą grupą są chłopi, którzy zajmują się ciężką fizyczną pracą na polu. Mężczyźni z tej grupy marzą o dostaniu się do chóru lub o służbie rycerzom, z kolei kobiety pragną mieć dzieci z rycerzami. Jak widzimy, czasy słusznie minione nie należały do przyjemnych i prostych. Trzecia grupa była najbardzoiej przepracowaną i najbiedniejszą częścią społeczeństwa. Stworzone sztucznie kasty napędzane chorobliwą wiarą i nadmierną bogobojnością ograniczały możliwości tych ludzi zamykając ich w ciasnym kręgu wsi.
Z powodu ogromnych różnic społecznych ludzie w wioskach żyli w przekonaniu, że są gorsi od innych. Jednocześnie gardzili tymi z lasu. Z biegiem czasu przestawali rozumieć wężową mowę, która coraz częściej brzmiała dla nich jak zwykłe syczenie. Jej znajomość uznawali za element dzikości. Dodatkowo napawała ona ich lękiem i wstrętem, ponieważ jako chrześcijanie uznają węże za zwierzęta nieczyste. Nowe przyjęte zwyczaje i religia wyparły w ten sposób ich własną tradycję.
Przemiany społeczne
Przez wiele lat te dwie grupy żyły obok siebie nie bacząc na różnice. Nie rozumieli siebie nawzajem i nie akceptowali swoich przekonań, jednak nie wchodzili sobie w drogę. Ci, którzy chcieli, przenosili się na wieś, a reszta pozostawała w lesie. Żyjąc obok siebie i wiedząc o sobie nawzajem nie wchodzili sobie w drogę. Jednak czy ta pozorowana neutralność będzie trwała zawsze? Czyż tak wielkie różnice nie tworzą idealnych warunków do tworzenia uprzedzeń, które potęgowane najróżniejszymi sytuacjami, mogą wymknąć się spod kontroli?
Populacja ludzi w lesie zaczęła się coraz bardziej kurczyć. Stopniowo kolejni ludzie wychodzą do lasu przekonani, że we wsi będzie im lepiej. Byli radosnie witani przez mieszkańców wioski, choć początkowo obawiali się ich traktując ich jak wyrzutków, bezbożników i dzikich.
Co stanie sie z leśną społecznością, jej tradycją i zwyczajami?
W tym temacie nie mogłam uniknąć przemyśleń na temat powszechnie panujących migracji z wiosek do miast. Oczywiście ostateczna decyzja należy do osób, które ten ruch wykonają, jednak po drodze jest wiele czynników, które na to wpływają. A koniec końców ludźmi w skupiskach łatwiej się zarządza i steruje, niż ludźmi rozproszonymi na trudno dostępnych i nieosiągalnych terenach. Niestety takich przykładów w bliższej i tej bardziej odległej historii jest multum.
Kilka słów o chrześcijaństwie
Ludzie z wioski byli pełni podziwu dla duchowieństwa i to im starczało za pewnik, że wiara to coś wspaniałego. Cokolwiek się dzieje, czy dobre, czy złe, podporządkowują wierze. Dla nich życie jest proste. To, co dobre, oznacza, że Bóg ich pochwalił. Z kolei to, co złe, to kara za grzechy.
Ich zdaniem nic nie dzieje sie bez przyczyny. Jednak tych zjawisk nie próbują wyjaśnić za pomocą logiki, a kierują się w stronę bliżej nieokreslonej bożej mocy i to jej zawierzają, jednocześnie jej nie rozumiejąc. Z kolei w lesie ludzie mają moce (nie uznają tego za moce tylko coś oczywistego) i wykorzystują je w codziennym życiu. Nikomu nie podlegają, nie maja nad sobą nikogo w przeciwieństwie do osób ze wsi, które mają nad sobą panów.
Leemet zestawia to z działaniami szamana, który z bezkrytycznym oddaniem i ślepą wiarą ufa w swoje ograniczone przekonania. Przez to jest rozdarty pomiędzy lasem a wsią. Stara się funkcjonować poza religią i wierzeniami i odnaleźć swoją własną drogę w tym brutalnym świecie, jednak czy jest to w ogóle możliwe?
Podsumowanie
„Człowiek, który znał mowę węży” to jedna z bardziej klimatycznych powieści jakie ostatnio czytałam. Powieść wyjątkowo mnie urzekła. Autor puścił wodze fantazji w bardzo przemyślany i nowatorski sposób. W przedstawionej historii można odnaleźć wiele ponadczasowych wątków. Autor opisuje przemiany zachodzące w społeczeństwie, moc przyjaźni, która niejednokrotnie zostaje wystawiona na wielkie próby, walkę jednostek przeciwko zbyt opresyjnemu systemowi i niekontrolowanemu rozwojowi.
Przede wszystkim jednak stawia wiele pytań dotyczących religii i wierzeń i tradycji. Dlaczego ludzie potrafią ślepo wierzyć w coś, jednocześnie tego nie rozumiejąc? Dlaczego tradycja staje się nieatrakcyjna w porównaniu z rozwojem? Uważam, że są to pytania wciąż aktualne. Obserwując obecnie zbyt szybki rozwój dostrzegamy jak to, co minione, zostaje wyparte przez nowe. Upadające i wyludniające się wioski są tego dobitnym przykładem. A Kościół, z którego wciąż odchodzą wierni to ponure podsumowanie tego zjawiska.
Książka jest wyjątkowo emocjonalna i daje popalić psychice pozostawiając w niej pytania, na które nie zawsze da się jednorodnie odpowiedzieć. Polecam ją zwłaszcza osobom, którym nie jest wszystko jedno i które mają w sobie choć odrobinę empatii i krytycyzmu.