„Na wschód od Edenu” to saga rodzin Trasków i Hamiltonów – ranczerów zamieszkujących dolinę Salinas.
Jednak klątwa Kaina i Abla jest tu wciąż aktualna i dotyka kolejne pokolenia Trasków. Jak można to powstrzymać?
Sięgnęłam po kolejną książkę Johna Steinbecka, tym razem po „Na wschód od Edenu”. Książka czekała na mnie od Wigilii na odpowiedni moment. I oto nadszedł! Przecież właśnie teraz jest idealny czas na czytanie książek (a zresztą, kiedy nie jest?).
„Na wschód od Edenu” to dopiero druga przeczytana przeze mnie książka tego autora (wpis o pierwszej znajduje się tutaj). Ta książka jest uznawana za kultową, ma piękną okładkę (to też dużo daje) i tytuł pobudzający wyobraźnię. No i przede wszystkim ma tak genialnie skonstruowaną fabułę, że gdy się zacznie czytać, to ciężko się od niej oderwać. Jest co prawda długa, bo ma ponad 800 stron, ale nie powinno to zniechęcać nikogo, kto ma ochotę na kawał porządnej literatury!
Dolina Salinas
Akcja książki „Na wschód od Edenu” dzieje się na początku XX wieku w Dolinie Salinas, w Kalifornii. To tam trafia zarówno Adam Trask, jak i Samuel Hamilton. Są to przedstawiciele rodzin, których losy będą się ze sobą przeplatać przez całą książkę. O tych osobach już za chwilę.
Warto tu poświęcić chwilę na samą dolinę. Salinas jest przepięknie położonym miejscem między dwoma pasmami górskimi. To miejsce jest jakby nietknięte niczyją ręką, życie płynie tam powoli, ludzie się znają i szanują. Człowiek żyje harmonijnie z przyrodą. Przytoczę tu dwa fragmenty, ale nawet one nie oddają klimatu Salinas w całości.
„Wystarczyła jedna zima obfita w deszcze, by wytrysnęła trawą i kwiatami. W wilgotne lata kwiaty wiosenne wyglądały zjawiskowo. Całe dno doliny, a także stoki wzgórz, okrywał dywan łubinu i maków.”
„Pod wirginijskimi dębami, w cieniu i mroku, kwitł wonny złotowłos, a z okrytych mchem brzegów strumieni zwisały kiście pięciopalczastych i złocistych paproci. Poza tym rosły tam kampanule, maleńkie latarenki, kremowobiałe i nieomal nieprzyzwoite w swojej piękności”.
Demoniczna Kate
Dokładniejszy opis postaci pojawiających się w „Na wschód od Edenu” zacznę dosyć nietypowo, bo zamiast skupić się na dwóch wspomnianych rodach, napiszę najpierw o pewnej osobie. Cathy, czy w dalszej części książki Kate, to najbardziej jednoznaczna postać w książce. Można ją określać słowami: zła, demoniczna, ale nie wiem czy to opisuje „całokształt charakteru”. W pewien sposób przypomina mi ona Damiena z kultowego już chyba filmu „Omen”.
Kate jest wyjątkowo specyficzna. Ludzie, nie wiedzieć czemu, lgną do niej, ale też jej się boją. Kate nie pokazuje emocji, jest nad wyraz dojrzała. Potrafi omamić w zasadzie każdego, z nielicznymi wyjątkami. Ma na sumieniu takie rzeczy, że włos się na głowie jeży. Jednak gdy tylko chce (albo czuje że musi) ukrywa swoją demoniczną naturę pod płaszczykiem uśmiechu i dziecięcej niewinnej twarzy. Kate opanowała to do perfekcji.
Kate wyłapuje, niczym w sidła prostoduszne i ciepłe osoby, owija je wokół palca i wykorzystuje jak tylko może. Znalazłoby się sporo takich osób, chociażby Adam Trask, o którym za moment.
Czy Kate nie ma w sobie nawet krztyny dobroci?
Traskowie
Jednym z rodów zamieszkujących Salinas są Traskowie. Adam, głowa tej rodziny, był bardzo szanowaną osobą w Salinas. Nie zdradzę jak się tam pojawił, ale miało to związek z jego rodziną – a zwłaszcza bratem Karolem. O Karolu nie będę się rozpisywać, ale o Adamie i jego synach wręcz przeciwnie. Wspomnę tylko, że między synami Cyrusa, bardzo różniącymi się od siebie, było wiele niezrozumienia.
Adam miał wiele szczęścia, o wiele więcej niż inni mieszkańcy tego miejsca. Nie miał ręki do pomnażania majątku, jednak dwa otrzymane spadki zapewniły mu bezpieczny byt, a nawet bogactwo. Dzięki temu zupełnie nie musiał się martwić o los.
Kupił przepiękny kawałek ziemi, chyba najlepszy w całej okolicy. Jego życie zdawało się mieć same pozytywne strony, a gdy poznał Cathy, to już w zupełności. Jak to możliwe, że Adam nie zorientował się od razu jaka naprawdę jest ta kobieta?
Klątwa Kaina i Abla?
Kal i Aron to synowie Adama. Chłopcy, podobnie jak ojciec i jego brat, byli różni od siebie tak bardzo jak tylko jest to możliwie. I z wyglądu, i z charakteru zdawali się nie być braćmi, tym bardziej bliźniakami.
Kal wciąż czuł się gorszy od brata, gdyż to nie on a Aron był lubiany przez wszystkich. W zasadzie wyglądało to tak, jakby cała pozytywna energia skupiała się w Aronie, a Kalowi pozostała tylko ta zła. Kal często analizował wszystko, a przede wszystkim swój własny charakter i dochodził przy tym często do wniosku że dominuje w nim zło, choć tego nie chce. „Kal był dla niego [Arona] tajemnicą, Aron nie potrafił podążać za jego rozumowaniem, a kierunek, jaki obierało, zdumiewał go zawsze”. Dlaczego Kala tak bardzo pociągało zło? Dlaczego, skoro był otoczony przez ludzi, którym na nim zależało?
Aron z kolei zdawał się żyć w zupełnie innym świecie niż Kal. Był naiwny, prostoduszny i jakby zupełnie pozbawiony grzechu. Nie rozumiał tworzenia intryg i utrudniania sobie życia. Świat dla niego był pięknym miejscem, w którym nie powinno znajdować się zło.
Bracia nie znają swojej matki i coraz częściej zastanawiają się, kto nią jest. Kochają nieobecnego ojca, a raczej darzą go szacunkiem. Bo miłość zarezerwowały dla Li.
Jak to możliwe, że bracia różnią się aż tak bardzo? Czy da radę jeszcze bardziej pogmatwać ich relację? Ano da się. Jeszcze w dzieciństwie bracia poznają niezwykle uroczą Abrę, w której zakochują się. A Abra wybiera jednego z nich.
Hamiltonowie
Samuel Hamilton, również mieszkający w dolinie Salinas, to istny człowiek renesansu. Potrafił zrobić wszystko, wciąż wymyślał nowe urządzenia i zgłaszał patenty. Jednak niestety, tak jak Adam, nie miał daru do pomnażania pieniędzy, gdyż często pomagał innym za darmo. Pomimo tego Samuel był zawsze zadowolony i uśmiechnięty i niewiele wymagał od życia.
Jego optymizm, często zbyt naiwny, i brak przywiązania do rzeczy materialnych (aż zbyt mocno) kontrastował z pobożnością, skrytością i oszczędnością jego żony Lisy. Różnili się oni od siebie jak dzień i noc. Jednak potrafili wspólnie żyć i stworzyli wspaniałą rodzinę. Przecież mieli aż dziewiątkę dzieci!
Samuel często rozmyślał nad losem świata i niejedno w zasadzie przewidział. „Twierdził, że już nie będzie uniwersalnych filozofów. Ciężar wiedzy jest za wielki, aby ją mógł wchłonąć pojedynczy umysł. Przepowiadał, że przyjdzie taka chwila, kiedy jeden człowiek będzie znał tylko jakąś małą cząstkę, ale za to dobrze”.
Bardzo dobrze Samuela poznał Li, o którym za moment. Twierdził, że Samuel: „[…] Pukał do tylu drzwi! Miał najwięcej zamierzeń i planów, a nikt nie chciał dać mu pieniędzy. No, ale oczywiście i tak miał bogactwo! Nie można mu było dać nic więcej. Bogactwa najwyraźniej przypadają w udziale tym, którzy są ubodzy duchem, ubodzy w zainteresowania i radość.”
Li – czy aby na pewno tylko służący?
Szczególną postacią jest Li, służący Adama. Li zdawał się być tylko zwykłym niepozornym służącym, a tak naprawdę był wyjątkowo inteligentnym i oczytanym wrażliwym człowiekiem.
Bez Li gospodarstwo Adama nie istniałoby. Przecież to właśnie Li potrafił zebrać do kupy sypiącego się wewnętrznie Adama, zajmował się domem, dziećmi i miał jeszcze czas na własne sprawy.
Li uwielbiał wdawać się w filozoficzne dysputy z Samuelem. I nie miało tu znaczenia, że jeden z nich jest służącym, a drugi gospodarzem. Ich rozmowy to jedne z najpiękniejszych fragmentów książki. Głębokie „nieprzefilozofowane” przemyślenia, poszanowanie innych opinii i wzajemny szacunek – o tak, tak właśnie powinny wyglądać prawdziwe rozmowy! Jeszcze teraz, a już minęło kilka dni odkąd skończyłam czytać książkę, oczyma wyobraźni widzę, jak Li i Samuel siedzą przed domem Adama i rozmawiają przy zachodzącym słońcu.
Ponadczasowe przypowieści
W książce jest sporo odniesień biblijnych, które można dostrzec dosłownie wszędzie. I nie chodzi tu tylko o dobór imion głównych bohaterów. W końcu przecież relacja pomiędzy braćmi, zarówno Adamem i Karolem, jak i Aronem i Kalem, niebezpiecznie przypomina znaną wszystkim, nie tylko wierzącym, historię Abla i Kaina.
W zasadzie całą książkę można traktować jako zbiór przypowieści. A jak to zwykle bywa z przypowieściami, każda z nich ma swój morał. Równość wobec śmierć oraz los, którego nie da się ogarnąć rozumem. Zwycięstwo dobra nad złem oraz sprawiedliwość dziejowa. I wiele wiele innych.
Podsumowanie
Książkę „Na wschód od Edenu” czyta się wyśmienicie, jest to prawdziwa literacka uczta. Z każdą stroną cieszyłam się, że poznaję kolejne losy bohaterów, ale jednocześnie martwiłam się, że jestem coraz bliżej końca. I tak niesamowicie wciągnęłam się w tą historię, że zapomniałam o tym, co dzieje się obecnie w Europie i na całym świecie. Piękne uczucie! Jednak polecam tą książkę oczywiście nie tylko w czasach zarazy.