H.H. bierze udział w Podróży, a gdy zostaje ona przerwana, wpada w wir codzienności. Czy uda mu się, mimo wszystko, powrócić na wytyczoną przez Związek trasę?
Tajemniczy Związek
H.H., główny bohater, należy do Związku. To grupa ludzi, która tak siebie opisuje: „Wierni regułom Związku, żyliśmy jak pielgrzymi i nie korzystaliśmy z żadnych urządzeń, którym dał początek świat omamiony kultem pieniądza, liczby i czasu i które życie pozbawiają treści […]”.
Członkostwo w związku jest dobrowolne. Osoby do niego należące z własnej nieprzymuszonej woli biorą udział w podróży. Każdy członek Związku rozumie swoją podróż w inny sposób. Każdy z nich obiera sobie zupełnie inny, swój prywatny, cel do osiągnięcia. Członkowie oczekują od wyprawy czegoś innego, dlatego ich podróże są zupełnie inne, chociaż wspólne.
O co właściwie chodzi z tą podróżą? Czy to jest podróż w sensie dosłownym, czy bardziej metafizycznym? Wyjaśnia to bardzo dobrze fragment, który przytaczam tutaj: „[…] W rzeczywistości, w wyższym i właściwym sensie, nasz pochód na Wschód nie był to wyłącznie ten oto pochód, w którym brałem udział. Ten pochód wiernych i ufnych dążył na Wschód, do Ojczyzny Światła, nieprzerwanie i od wieków, był on w drodze od całych stuleci zmierzając do świetlistej krainy cudu, do Ojczyzny. […] Naszym celem był nie tylko Wschód, czy raczej: nasz Wschód był przecież nie tylko jakimś krajem czy pojęciem geograficznym, lecz również ojczyzną i młodością duszy, znajdował się wszędzie i nigdzie. Był jednością wszystkich czasów”.
Archiwum – kopalnia wiedzy
Zafascynował mnie opis siedziby związku, do którego w pewnym momencie powieści trafia H.H.
„W końcu dotarliśmy na poddasze tego ogromnego budynku, gdzie owionął nas zapach papieru i kartonu. Ze ścian, na przestrzeni wielu set metrów, wyzierały ku nam drzwi szaf, grzbiety książek i pliki akt; było to kolosalne archiwum, ogromna kancelaria. […] Przez chwilę wydało mi się, że właśnie to jest miejsce, z którego kieruje się losami całego świata, z gwieździstym niebem włącznie, lub przynajmniej rejestruje się i czuwa nad wszystkim, co się w nim dzieje”.
Czytając opis siedziby zdawało mi się, że czuję zapach tej masy papierów, tych wielkich stert dokumentów walających się dookoła. Widzę też na własne oczy przemykających urzędników widocznych w słabym świetle żarówek. To jest zdecydowanie inny świat, niczym Narnia. Odizolowany, niczym wyspa na oceanie postępu i nowoczesności, a jednocześnie tak blisko rzeczywistości. Tam czas się zatrzymuje.
Zderzenie światów
Niestety Związek nie jest brany na poważnie przez wszystkich, niektórzy tego zupełnie nie rozumieją. Innym problemem są osoby, które decydują się zrezygnować z podróży. Niestety większość z nich nie powróci już na tą drogę nawet jeśli by chciała. „[…] Obawiam się, że nie zobaczy nas i nie rozpozna, gdyby nawet znalazł się wśród nas. Utracił bowiem wzrok duchowy. Sama skrucha nie wystarczy, łaski nie można okupić skruchą, bo w ogóle nie można jej niczym okupić.”
Podczas jednej z podróży okazuje się, że zaginął Leo. Leo, ostoja dla innych członków, wsparcie, nadzieja i światło dla wątpiących. H.H. tak to wstrząsnęło, że jego świat wywrócił się do góry nogami. Jak to możliwe, że jeden człowiek jest w stanie tak mocno wpłynąć na drugiego?
I nagle okazuje się, że H.H. znajduje się poza Związkiem, święcie przekonany, że już go nie ma, że to co było, nie wróci. Bo przecież jak to tak, bez Leo.?! H.H. jest już poza tą podróżą i niebawem wsiąka w codzienność, w jałowe, potwornie nudne i szarobure życie skierowane tylko i wyłącznie na zysk. Nawet sprzedaje swoje ukochane skrzypce, ale nie ze względu na brak pieniędzy, a raczej na brak muzyki w duszy. Podróż zostawia daleko za sobą.
Czy związek się rozpadł, czy Leo go porzucił? Leo został porwany, czy sam zrezygnował z podróży, a może da się to jakoś wyjaśnić jeszcze w inny sposób? Czy Związek wciąż istnieje, czy pozostaje już w tylko w pamięci niektórych oraz w ogromnym Archiwum? Co zrobi H.H.? Czy uda mu się znaleźć Leo? Te pytania (i wiele innych) pozostawiam bez odpowiedzi.
Podróż – dlaczego taka ważna?
Książka jest pięknym przykładem motywu drogi i jej istoty w życiu. Przekazuje wyjątkowo ponadczasowe mądrości, o których moim zdaniem warto tu wspomnieć. Otóż poza tą monotonią codzienności, warto mieć swój własny odrębny świat, do którego będzie można uciec zawsze, gdy przyjdzie na to ochota. Warto mieć cel, do którego się dąży. Bez celu, nawet takiego najbłahszego (zresztą, kto uznaje wagę celu?!), ciężko jest zrozumieć, dlaczego żyje się na tym świecie. A do tego koniecznie trzeba zachować w sobie tą cząstkę dziecka, która potrafi cieszyć się drobiazgami i zachwycać się pięknem. Warto też utrzymywać w sobie ciekawość świata i wrażliwość – tylko one mogą uratować człowieka przed stoczeniem się w pustkę codzienności. Przecież pęd codzienności nie może w końcu być sensem samym w sobie!!
Podsumowanie
Ta książka i Wilk Stepowy utwierdzają mnie w przekonaniu, że sięgniecie przeze mnie po kolejne pozycje Hermana Hesse’go to tylko kwestia czasu. Książka jest niepozorna, nie jest długa (niecałe 130 stron), ale jej treść zostaje wraz z czytelnikiem na długo. Książka jest pięknie wydana, a okładka intryguje i skłania do refleksji.
Codzienna podróż przez życie powinna być urozmaicana sztuką i kulturą. One same w sobie powodują, że żyje się pełniej i łatwiej. Zachęcam wszystkich do wewnętrznych podróży, do świata kultury, sztuki i książek. Wybór jest przeogromny – każdy znajdzie coś dla siebie. No i polecam lekturę tej książki!