„Fale” to opowieść Virginii Woolf o szóstce przyjaciół, których przeplatające się losy zostały opisane z użyciem niezwykle poetyckiego języka.
Po “Pani Dalloway” (jeśli ktoś jeszcze nie przeczytał tego wpisu to zapraszam tutaj), czas na kolejne dzieło Virginii Woolf – książkę pod tytułem „Fale”. Muszę przyznać, że nie była to łatwa lektura. Teraz, przekartkowując ją ponownie przed napisaniem tego wpisu, żałuję, że ta historia dobiegła końca. Bardzo się cieszę, że pozaznaczałam sobie części, do których chciałam wrócić (polecam!). Pomaga to o tyle, że dopiero po pewnym czasie fragmenty układają się w całość i stają się bardziej jasne.
Ta książka jest warta kilkukrotnego przeczytania. Jest ona tak naładowana przepięknymi i mądrymi cytatami, całym wypowiedziami wręcz, że warto ją czytać powoli, spokojnie, bez pośpiechu. I właśnie kilka razy. A do tego jest napisana naprawdę pięknym językiem!
Co zaskakuje
Książka zaskakuje na każdym kroku. Nie ma tu jednego narratora, cała powieść (hmm, powieść?) składa się tylko i wyłącznie z wypowiedzi szóstki głównych bohaterów: Bernarda, Neville’a, Louisa, Rhody, Jinny i Susan. Poznali się oni w szkole, a ich losy przez wiele następnych lat w ciekawy sposób się splatały.
Pierwszy raz spotkałam się z takim rozwiązaniem, aby książka składała się tylko z wypowiedzi bohaterów. Muszę przyznać, że na początku byłam do tego sceptycznie nastawiona (tradycjonalizm wziął górę!). Jednak po kilku stronach zaczęło mnie to coraz bardziej intrygować. I ostatecznie ten pomysł polubiłam. 🙂
W związku z tym że nie ma głównego narratora, poznajemy świat tylko z perspektywy bohaterów i to oni wprowadzają nas w szczegóły wydarzeń. Są to ich subiektywne oceny i na ich podstawie czytelnik sam musi stworzyć sobie zarysy wydarzeń i samych bohaterów. Często się okazuje, że te same osoby są widziane w różny sposób przez samych siebie i innych – nawet najlepszych przyjaciół. Przez to nie poznajemy jednej jedynej prawdy (a czy taka w ogóle istnieje?), a szczątkowe fragmenty subiektywnych wersji zdarzeń, które sami musimy złożyć w całość.
Ciekawym zabiegiem jest rozpoczęcie każdego rozdziału od opisu pory dnia – nie zdradzę jaki jest tego cel, zagadka rozwiąże się podczas lektury. To są jedyne części książki, w których nie ma wypowiedzi. Jest opis, i to jaki!
Prawda wsi
Rhoda, Susan i Jinny to bohaterki książki „Fale”. Każda z nich ma zupełnie inne cechy charakteru, usposobienia i podejście do życia. Różnią się między sobą tak bardzo, jak to jest tylko możliwe. Jinny to zwracająca na siebie kokietka, Rhoda, określana przez przyjaciół „płaczącą nimfą” – najmniej pewna siebie i Susan – twarda, nieprzejednana, z błyskiem w oku.
Szczególnie zapadła mi w pamięci, i zostanie tam na długo, Susan. Jako jedyna spośród całej szóstki nie przepadała za miastem i zdecydowanie lepiej czuła się na wsi. Jej wypowiedzi o wsi są pochwałą życia poza miastem i w zgodzie z naturą.
[…] „jest jeszcze bardzo wcześnie. Nad mokradłami wisi mgła. Dzień jest twardy i sztywny jak lniany całun. Lecz zmięknie, rozgrzeje się. O tej porze, wciąż jeszcze wczesnej porze, wydaje mi się, że jestem polem, że jestem stodołą, że jestem drzewami, moje są stada ptaków i młody zając, który podrywa się w ostatniej chwili, kiedy już niemal nań następuje. Moja jest czapla, rozpościerająca leniwie wielkie skrzydła, i skubiąca trawę krowa, która zgrzyta łańcuchem, przesuwając nogę za nogą, i rozhukana, pikująca jaskółka, i blada czerwień na niebie, i zieleń, kiedy czerwień gaśnie, cisza i bicie dzwonu […] – wszystko to jest moje.”
„To pierwszy dzień letnich wakacji […]. Lecz jest jeszcze zwinięty. Nie obejrzę go dokładnie, zanim nie wysiądę wieczorem z pociągu. Nie pozwolę go sobie nawet powąchać, zanim nie poczuję zapachu zimnego, zielonego powietrza z pól. Lecz nie są to już szkolne pola, nie są to szkolne żywopłoty, na tych polach ludzie robią coś naprawdę […]”.
„Latem będzie po mnie tańczył skwar, zimą popękam od mrozu. Lecz upał i mróz będą nastawały po sobie naturalną koleją, czy będę sobie tego życzyła, czy nie”.
Pewność siebie
Żeńskie, już wymienione powyżej, bohaterki mają różne usposobienie. To samo dotyczy ich kolegów, czyli Louisa, Bernarda i Neville’a. Różni ich, jak już wspomniałam, w zasadzie wszystko, również pewność siebie. A z tego wynika podejście do ludzi i umiejętność spędzania czasu ze sobą samym (co trochę dramatycznie zwykło się nazywać byciem samym).
Susan czuje się o wiele lepiej bez ludzi, mówi o sobie, że nie potrafi „spokojnie unosić się na powierzchni, obcując z ludźmi”. Rhoda z kolei boi się samotności. Tak jak Bernard: „Samotność zaczyna mnie drażnić – czuję, jak zwisają wokół mnie jej nieznośnie gorące, niezdrowe draperie”.
Rhoda to kompletne przeciwieństwo Jinny. Jej cytat: „wszystko, co mówię, nieustannie spotyka się z zaprzeczeniem. Milknę za każdym razem, kiedy otwierają się drzwi” w zasadzie stanowi kwintesencję jej charakteru. Natomiast gdy wchodzi Jinny „wszystko wydaje się zatrzymywać. […] Zaczyna iść, a wszystkie promienie falują i kołyszą się, i migoczą ponad nami. […] Rhoda patrzy na nią ze zdziwieniem, jakby na dalekim horyzoncie zapłonął ogień”. Susan patrzy na Jinny i widzi swoje niedoskonałości. Z kolei Jinny patrząc na Susan widzi zapracowaną kobietę i wstydzi się swojej elegancji zestawionej z prawdziwą, ciężką pracą. To właśnie przykład, który świadczy o tym, jak wiele tkwi w głowie i jak wiele zależy od myślenia.
Bajkowe opisy
Niesamowite są opisy na początkach rozdziałów. Autorka zdecydowała się na niebanalne porównania, dzięki czemu zdecydowanie zapadają one w pamięć. Poetycki, barwny i opisowy język nadaje przedstawionemu światu nieco bajkowy klimat. Opisy te pozostają w harmonii z przesadzonymi, pełnymi kwiecistych słów i wyrażeń, wypowiedziami bohaterów. Jednak jakimś cudem stworzył się tutaj całkiem realny świat, w który jak się wkroczy z pozycji czytelnika, to pozostaje się w nim na długo.
„Słońce wpadało ostrymi klinami do pokoju. Wszystko, czego światło dotknęło, pogrążało się w fanatycznym bycie. Talerz przypominał białe jezioro. Nóż wyglądał jak lodowy sztylet. Nagle ukazały się szklanki wsparte na smugach światła.”
„Słońce przetoczyło się niżej na niebie. Wyspy chmur zgęstniały i nasunęły się na słońce; skały poczerniały nagle, a drżący ostrokrzew utracił swój błękit i okrył się srebrem; po powierzchni morza, niby szare płachty materii, przelatywały cienie.”
Proza życia
Każdy bohater obrał inną drogę, zarówno prywatną jak i zawodową. Nie każdy jednak był pewien czy to co wybrał jest słuszne. Każdego z nich dopadła też proza życia. Czy jest to coś dobrego czy złego? Czy monotonia zapewnia bezpieczeństwo czy raczej powoduje, że czujemy się jak w więzieniu? (tak jak powiedziała Susan „Życie zastygło wokół mnie jak szkło wokół uwięzionej trzciny.”).
W tym temacie warto przytoczyć fragment wypowiedzi Bernarda, dotyczący codzienności. „To wciąż trwa. Posłuchajcie. Odgłos przypominający zderzanie się platform na bocznicy. To szczęśliwe powiązanie wydarzeń następujących po sobie w naszym życiu. Stuk, stuk, stuk. Trzeba, trzeba, trzeba. Trzeba iść, trzeba spać, trzeba się obudzić, trzeba wstać – trzeźwe, litościwe słowo, któremu niby to urągamy, które mocno przyciskamy do serca, bez którego bylibyśmy zgubieni. Jakże wielbimy ten odgłos, przypominający zderzanie się platform na bocznicy!”.
Nawet Jinny, zdająca się być najbardziej lekkomyślna i stroniąca od przemyśleń z nich wszystkich, mówi: „[…] W taki czy inny sposób stwarzamy ten dzień, ten piątek – jedni udając się do sądów, inni do City, inni do pokoju dziecinnego, jeszcze inni maszerując i ustawiając się czwórkami. Milion rąk szyje, podnosi kozły z cegłami. Aktywność nie ustaje nawet na chwilę. A jutro wszystko rozpocznie się na nowo, jutro stwarzamy sobotę. […] Narodzą się z nas wszelkiego rodzaju budowle, koncepcje polityczne, ryzykowne przedsięwzięcia, obrazy, wiersze, dzieci, fabryki. Życie przychodzi, życie odchodzi – to my tworzymy życie”.
Podsumowanie
Książka „Fale” jest niebanalna, pozwala głębiej przeżyć swoją własną codzienność. Nie poddać się jej, a raczej żyć w pełni, ale mieć świadomość, że są sprawy, których się po prostu nie przeskoczy.
Dzięki Autorce poznajemy w zasadzie większą część życia bohaterów i możemy porównać jak ich nastawienie do najróżniejszych spraw zmieniało się z biegiem czasu. Myślę, że każdy znajdzie w szóstce bohaterów choć cząstkę siebie. Ich przemyślenia są w zasadzie ponadczasowe.
A przede wszystkim podczas lektury możemy poczuć, jak płyną fale życia. „Niemniej jednak życie jest przyjemne, życie jest znośne. Wtorek następuję po poniedziałku, potem jest środa. Umysł obrasta w słoje. Tożsamość krzepnie. Proces wzrastania łagodzi ból. Wdech i wydech, wydech i wdech […]. Jak prędko płynie strumień od stycznia do grudnia! Porywa nas nurt spraw tak dobrze znanych, że nie rzucają już cienia. Płyniemy, płyniemy…”