Autor książki „Dwanaście srok za ogon” odsłania Polskę pełną nieznanych gatunków ptaków i opisuje wyjątkowo ciekawe hobby – „ptasiarstwo”.
„O zmierzchu niebo się przeciera, odcienie znikają, kolory szarzeją. Z wolna gaśnie różowa zorza, w ciemności świecą jeszcze żółte lampki kosaćców. Tuż nad ziemią pełznie lepka mgła. W świetle flesza widać strukturę tego welonu z wirujących atomów wodnego pyłu. Pod lasem słychać pośpieszny łoskot, trzask łamanych gałęzi, a potem szczekanie koziołka. […]”
Ptasie wędrówki ze Stanisławem Łubieńskim obfitują w tego rodzaju opisy. Autor za ptakami wędrował i wciąż wędruje sporo, zarówno po samej Polsce, jak i całej Europie. To niezliczone godziny spędzone na tropieniu, czekaniu i obserwowaniu.
Słów kilka o Autorze
Stanisław Łubieński jest Warszawiakiem z krwi i kości. Jest „ptasiarzem„, a w swojej książce przedstawia „ptasiarstwo”. Autor opisuje życie zarówno ptaków żyjące w miastach, jak i tych mieszkających na wsi. Sporo podróżuje, a wszędzie dostrzega liczne trudności, z jakimi borykają się ptaki. Autor w książce porządkuje swoje luźno zebrane wspomnienia z ptasich wyjazdów i wnioski z rozmów z ciekawymi ludźmi. Przy okazji Autor często nawiązuje do najróżniejszych „okołoptasich” tematów, takich jak znane zapewne wszystkim ptaki Alfreda Hitchcocka czy obrazy Józefa Chełmońskiego. Autor nawet wspomniał o Jamesie Bondzie, nie bez powodu zresztą. Dlaczego? – o tym kilka akapitów poniżej. 🙂
Ptasiarz – kto to?
Kim w ogóle jest ten „ptasiarz”? Nie każdy człowiek nadaje się na „ptasiarza”. W dużym skrócie to człowiek z lornetką na szyi, notatnikiem w rękach i plecakiem na plecach przemierzający najróżniejsze tereny w poszukiwaniu ciekawych okazów ptaków. Co zrobi gdy je spotka? Zwykle po prostu je „obfotografuje”, odhaczy na liście, a przede wszystkim nasyci nim oczy. Ale ptasiarstwo to także stan ducha. Ci ludzie charakteryzują się wrażliwością na los tych często niepozornych zwierząt, no i przede wszystkim ogromną wiedzą.
Takie hobby, a raczej pasja, wymaga przede wszystkim olbrzymiej cierpliwości. Często ptaki są sprytniejsze niż ludzie i mogą znajdować się o kilka kroków od człowieka, a wciąż pozostać niewidocznym. „Ptasiarstwo” wymaga dobrego zdrowia i dużej odporności. Autor opisuje historię pewnego człowieka, który spędził kilka dni prawie cały czas w tej samej pozycji nie bacząc na niesprzyjającą pogodę tylko po to, by zrobić dobre zdjęcie przedstawiciela rzadkiego gatunku ptaków.
Poza tym idealny „ptasiarz” to człowiek z zasadami i etycznym podejściem. Powinien na pierwszym miejscu stawiać swoje bezpieczeństwo jednocześnie nie zapominając o tym, by nie przestraszyć zwierząt.
Polskie bogactwo
Wstyd się przyznać, ale dopiero po lekturze tej książki zdałam sobie sprawę, jak wiele gatunków ptaków mieszka w Polsce! Autor informuje, że „w naszym kraju widziano (włącznie z obserwacjami z lat 1801-1950) przeszło czterysta pięćdziesiąt gatunków ptaków.” O niektórych gatunkach ptaków dowiedziałam się dopiero z tej książki, inne z kolei kojarzyły mi się i gdzieś tkwiły w umyśle, ale nie byłabym w stanie określić, skąd dokładnie się tam wzięły. Tak czy siak jest ich naprawdę sporo!
Wędrówki ptasimi szlakami
Ptasie wędrówki warto zacząć bardzo wcześnie, gdy przyroda budzi się ze snu. „Przed czwartą jest już jasno, ale mleczny opar zamyka horyzont na trzydziestu metrach. Budzi się powtarzaną piosenką drozd śpiewak, urywaną zwrotką rozćwicza przed całodziennym śpiewaniem trznadel. […]”.
Autor często wspomina o śpiewie ptaków, który ma wiele znaczeń, w zależności od sytuacji. Zapadła mi w pamięci historia wiolonczelistki, do której podczas próby dołączył skowronek, a nagranie tego „koncertu” zrobiło furorę „w internetach”.
W wielu opisach widać wrażliwość Autora. Zazdroszczę osobom, które śpiew ptaków potrafią ubrać w takie słowa jak te. „Najpierw szukałem lelka, który gnieździł się w dolinie. Jego pieśń jest jak pomruk strugi wina lanej z wysoka do głębokiej beczki. Wonny dźwięk, którego bukiet wznosi się do cichego nieba. W blasku dnia zdawałby się delikatniejszy i bardziej wytrawny, ale zmierzch łagodzi ton i nadaje mu szlachetność. Gdyby pieśń mogła pachnieć, byłby to zapach rozgniecionych winogron, migdałów i ciemnego drewna. Dźwięk wylewa się, ale nie rozlewa. Cały las wypełnia się nim po brzegi. Wtedy lelek milknie. Nagle i nieoczekiwanie”.
Wędrówki w poszukiwaniu ptaków w oczywisty sposób łączą się z obserwacją przyrody. „Jesień to kolor dojrzewających w słońcu liści, którymi w październiku szeleszczą zasypane pstrokacizną alejki. Ciepłe światło. Chłodne poranki. Szybko zapadający zmierzch. […]” „Czerwone słońce powoli gramoli się z lasu nad rzeką. […] Nad wodą sunie mglisty opar, z wilgotnego obłoku powoli wyłaniają się kształty. Posępna czapla jak siwy rycerz w szarej pelerynie stoi nieruchomo na piaszczystej wyspie”.
James Bond – agent czy ptasiarz?
Historia Jamesa Bonda, o której wspominałam, zainteresowała mnie tak, że postanowiłam temu tematowi poświęcić cały rozdział wpisu. Wbrew pozorom to nie tylko słynny agent 007!
Były oficer wywiadu, Ian Fleming, postanowił podczas swoich wakacji napisać powieść szpiegowską. Zastanawiał się nad doborem jego imienia i nazwiska. Jego wzrok padł na książkę naukowca ornitologa Jamesa Bonda, którą miał z tego względu, że sam też był „zapalonym ptasiarzem” . Bingo! Właśnie to nazwisko jest proste, wpadające w pamięć i idealne! Fleming bez wahania postanowił nazwać swojego bohatera właśnie nazwiskiem ornitologa.
Po kilku latach, gdy powieść robiła furorę, do oficera napisała żona ornitologa. Miała jemu za złe, że wykorzystał nazwisko szanowanego naukowca. Fleming w ramach zadośćuczynienia zaoferował „możliwość nieograniczonego korzystania z imienia i nazwiska Ian Fleming w dowolnym celu”. Po spotkaniu, Fleming przesłał Bondowi książkę z dedykacją. Co ciekawe, ten „egzemplarz sprzedano na aukcji za przeszło osiemdziesiąt tysięcy dolarów”!!
Ciężkie życie i w mieście, i na wsi
Autor zręcznie operuje przeciwieństwami. Z jednej strony mamy chociażby zachwyt nad obrazami Chełmońskiego, z których bije spokój, wiejska sielanka i miłość do przyrody. Autor lubi te obrazy, gdyż wyjątkowo często artysta przedstawiał na nich najróżniejsze gatunki ptaków. Z kolei z drugiej mamy duże miasta, jak chociażby Warszawa czy wspomniany również Nowy Jork. Wieś kojarzy się z przyrodą, ale miasta? No właśnie okazuje się, że często pozory mylą i nawet w takich molochach jak te wspomniane ornitolodzy i miłośnicy ptaków mają co robić.
O Nowym Jorku pozwolę sobie zacytować dłuższe fragmenty, bo bardzo mnie zaciekawiły. Otóż, „wydawać by się mogło, że bycie przyrodnikiem w takim miejscu to najbardziej frustrująca rzecz na świecie”. A jednak – „[…] W porze wędrówki ptaków Nowy Jork to mekka miejskich ornitologów. Miasto w widłach dwóch rzek, na brzegu oceanu. Miliony ptaków przelatują tędy od tysięcy lat i szlaku ich migracji nie mogło zmienić nagłe wypiętrzenie się drapaczy chmur”.„Central Park powstał w XIX wieku i zajmuje ponad trzysta hektarów. Mimo, że jest opasany przez miasto-potwora, w niektórych miejscach zachował zdumiewająco dziki charakter. Regularne zadzieranie głowy na Manhattanie pozwala zobaczyć w ciągu roku nawet dwieście gatunków ptaków”.
Niestety zarówno na wsi, ajk i w mieście ptaki mają ciężkie życie. Coraz mniej terenów podmokłych, postępująca urbanizacja, budowa osiedli, wycinka trawników i łąk oraz ekrany akustyczne i wieżowce stanowiące śmiertelne pułapki skutecznie zmniejszają liczbę zarówno gatunków jak i samych osobników. Autor krytykuje również „rewitalizacje” miejskiej zieleni. Jego zdaniem wycinka krzewów i drzew oraz strzyżenie trawników które przypominają „pola golfowe” powodują, że otoczenie w miastach wygląda „jak na komputerowych wizualizacjach”.
Podsumowanie
Ptasi świat nie kończy się na wróblach, gołębiach, bocianach i szpakach. Jest też cała masa innych ptaków, o których warto wiedzieć! Wystarczy się rozejrzeć! W codziennym pędzie warto znaleźć chwilę na obserwację nawet tych mieszkających „po sąsiedzku”. Warto też pamiętać o tym, że nie trzeba mieć jakiejś nadzwyczajnej wiedzy, żeby wiedzieć jak im pomóc, albo przynajmniej nie zaszkodzić. No i najważniejsze (przynajmniej dla mnie) – bez ptaków zginęlibyśmy pod natłokiem owadów, więc tym bardziej warto docenić ich wartość. 🙂