„Diuna”, „Nie patrz w górę” i „Moonfall” to mocne, klimatyczne i wciągające filmy z gatunku katastroficzno-apokaliptycznych.
Nie samymi książkami człowiek żyje. Spośród ostatnio obejrzanych filmów (poza najnowszym „Batmanem”, o którym na pewno wkrótce wspomnę) na największą uwagę moim zdaniem zasługują trzy: „Moonfall”, „Nie patrz w górę” i „Diuna”. Te trzy naprawdę dobre katastroficzno-apokaliptyczne filmy podbiły moje serce. Polecam je każdemu, kto odczuwa potrzebę filmów z niesamowitym klimatem (Diuna), z satyrą współczesności („Nie patrz w górę”) i z potężną katastrofą prowadzącą do zupełnie niespodziewanych zwrotów akcji +z filozoficzno-egzystencjalnym przesłaniem w tle („Moonfall”).
Diuna
Diuna to mistrzowski film na podstawie książki o tym samym tytule. Ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że film dopiero napoczął całe uniwersum i jeszcze sporo zostało do omówienia. Otwiera to drzwi do kolejnych części, które, z tego co kojarzę, zostaną nakręcone.
Świat składa się z kilku planet, na której mieszkają różne rody. Na jednej z nich mieszkają Atrydowie. Z kolei Harkonnenowie władają planetą Diuną, która obfituje w najcenniejszą w całym wszechświecie przyprawę o niesamowitych właściwościach. Pojawiają się też Fremenowie, czyli ród mieszkający na pustynnych terenach Diuny. Światem rządzi imperator, który planuje skłócić ze sobą Atrydów i Harkonnenów. Na skutek intryg okazuje się, że przed synem władcy Atrydów, Paulem Atrydą (genialna rola Timothee Chalameta), stoi bardzo ważne zadanie.
W „Diunie” bez problemu można odnaleźć wiele odniesień do współczesności. Walki skłóconych narodów, nadmierna eksploatacja środowiska, próba eliminacji lokalnych ludów – moim zdaniem te tematy brzmią znajomo i bez trudu można odnaleźć co rusz na naszej planecie liczne przykłady takich sytuacji. Atmosferę podkręca idealnie dobrana, niezwykle klimatyczna muzyka.
„Nie patrz w górę”
„Nie patrz w górę” to film, na który się skusiłam zwłaszcza ze względu na mistrzowską obsadę i katastroficzne wątki. Jednak tego filmu nie można nazwać „czysto katastroficznym”. To raczej gorzka satyra współczesności z elementami katastroficznymi w formie komedii. Lecz nie takiej komedii, przy której się śmiejesz, a raczej przez większość czasu uśmiechasz i myślisz „tak, dokładnie tak jest!”.
Astrolożka Kate (grana przez Jennifer Lawrence) odkrywa, że w kierunku ziemi zmierza ogromna kometa, która z całą pewnością zderzy się z naszą planetą. Razem z profesorem (granym przez Leonardo di Caprio) próbują przekonać polityków na czele z prezydent Stanów Zjednoczonych (graną przez Meryl Streep), media z redaktor programu informacyjnego Brie (graną przez Cate Blanchett) i zwykłych obywateli, że cała planeta i ludzkość jest zagrożona. Jednak naukowe fakty zdają się nie mieć znaczenia. Ludzie odrzucają tę informację, a media i politycy zajmują się swoimi sprawami: skandalami, słupkami poparcia, klikalnością i popularnością.
Również w przypadku tego filmu nie sposób nie dostrzec licznych odniesień do naszej obecnej rzeczywistości. Świat w filmie wydaje się być strony wyolbrzymiony i karykaturalnie nierealny. Jednak po pewnym czasie ze skruchą stwierdzamy, że i nasz własny świat zdaje się być podobny. To świat w którym zbyt często newsy z portali plotkarskich i skandale przesłaniają o wiele ważniejsze wydarzenia. Z kolei politycy zajmują się ważnymi tematami tylko wtedy, gdy dostrzegają w tym korzyści dla ich popularności i słupków w sondażach. To świat, w którym liczy się klikalność i oglądalność. W „Nie patrz w górę” znajdujemy liczne odniesienia do Facebooka, Amazona i wielu spiskowych teorii.
Jak już wspominałam przy jednym z poprzednich wpisów, wierzę w ludzi bardziej niż w system, jednak nie wierzę w ludzkość. I ten film idealnie wpisuje się w moje przekonania, gdy okazuje się, że w obliczu zagłady wielu odrzuca konkretne dowody. Jednak okazuje się, że nawet w tak dramatycznych okolicznościach istnieje wśród ludzi iskierka nadziei.
Moonfall
Jakiś czas temu wybralam się do kina również na „Moonfall„. Nie kojarzyłam dotychczas takiego filmu katastroficznego, w którym jednym z głównych wątków stanie się przybliżenie Księżyca do Ziemi.
Świat wokół nas jest nieprzewidywalny. Nie jest możliwe dokładnie określenie tego co nastąpi. Informacja o tym, że Księżyc, z początkowo nie do końca określonych powodów, stopniowo zbliża się do Ziemi, szybko obiegła społeczeństwo. Jak zareagować wiedząc, że wkrótce stanie się najgorsze?
Wśród głównych bohaterów mamy Briana (na pewno wiele osób kojarzy tego aktora, Patricka Wilsona, chociażby z „Obecności’) – byłego astronautę, z problemami zarówno zawodowymi jak i prywatnymi. Z kolei Jocinda (grana przez Hally Berrry) to jeszcze inny typ osobowości. Jest to „silna i niezależna” kobieta, która swoje zycie zawodowe związała z NASA. Polubiłam postać K.C., który z kolei przez cały czas marzy, by pracować właśnie w NASA. Ma olbrzymią wiedzę, którą miał czas rozwijać tylko po słabo płatnej pracy. Pomimo tego, że tak wiele ich różni, to każdy z nich próbuje rozwikłać zagadkę i dowiedzieć się co właściwie się stało i w jaki sposób można uratować ludzi.
Okazuje się, że pewna historia, która działa się kilka lat temu i została zamieciona pod dywan przez odpowiednie służby, miała ogromne znaczenie. Komu zależało na tym, by sprawa przycichła? Czy wszystko można wytłumaczyć w logiczny sposób?
„Moonfall” obfituje w bardzo dobrze dopracowane efekty specjalne. Nie są one przytłaczające i nie odciągają wzroku i uwagi. Jednak widziałam, przeglądając „internety”, że nie wszystkim przypadła do gustu koncepcja wymyślona w Moonfall. Przyznaję, nie jest to typowy film katastroficzny, co moim zdaniem powinno być wystarczającym powodem aby go obejrzeć. Film jest nieprzewidywalny, co nie zdarza się często w tego typu produkcjach. Akcja rozpoczyna się dosyć szybko, jednak nagłe zwroty akcji pojawiają się na przestrzeni całego filmu, a końcówka mnie dosłownie wbiła w fotel.
Polecam „Moonfall” fanom apokaliptycznych i katastroficznych filmów, ale zakładam, że inne osoby również się w tym filmie odnajdą.
Podsumowanie
„Moonfall”, „Nie patrz w górę” i „Diuna” to filmy katastroficzne i apokaliptyczne, które przywracają wiarę w jakość kina. Nie wszystko w nich jest idealnie dopracowane, zakładam, że znawcy kina bez problemu wyłapią jakieś niuanse, które im nie podpasowały. Jednak nawet jeśli takie znajdą, to i tak z pewnością przyznają, że te filmy pobudzają wyobraźnię, trzymają w napięciu i cieszą oko.